Festiwal Młodzieży. Całe miasto udekorowane, niektóre ulice zawieszone dowcipnymi rysunkami. Ogromny ruch i ożywienie. Byłem z Jasią [Kłosowską] i Stasiem na defiladzie młodzieży. Grupa Wietnamczyków wzbudziła nasz entuzjazm. Bardzo urodziwe dziewczynki, młodziutkie, w wieku 14–15 lat. To samo chłopcy. Uroda delikatna i dużo wdzięku, inteligencji w twarzach. Pochód miał charakter teatralny, z orkiestrami, tańcami, niektórzy w kostiumach ludowych lub narodowych, wszyscy ze sztandarami, ze śpiewem, z okrzykami.
Wrażenie bardzo złożone. Z jednej strony urok młodości, idea braterstwa, malowniczość strojów, zespolenie ras. Z drugiej strony coś z manifestacji pychy, coś brutalnego, budzący grozę ideał cywilizacji, którego symbolem była często wznoszona w górę pięść.
Jeszcze jedna myśl zatruwała mi niewątpliwie piękno tego pochodu: że oto przeciąga on ulicami miasta, które jedenaście lat temu złożyło największą ofiarę w imię wolności i miłości ojczyzny — w przeddzień powstania. Co myślą tamci — umarli, którzy oddali życie dla Polski? Dla innej Polski.
Warszawa, 31 lipca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, Warszawa 2011.